O ile opisywane przeze mnie Luangprabang to miasteczko dostojne, wrecz pelne majestatu - historyczna i kulturalna stolica Laosu, o tyle Vang Viang to miejscowosc pelna mlodych ludzi. Tutaj w samym miasteczku nie ma wiele historii, za to atrakcji podwyzszajacych poziom adrenaliny znajdziecie co niemiara. Miasteczko pod wzgledem cen to drugi biegun w stosunku do Luang. Jest wrecz nieprzyzwoicie tanie. Dostanie naprawde dobrego pokoju w hostelu za 7-8 dol (ceny z poczatku 2010 roku) nie jest czyms nadzwyczajnym. 40 dolarow i macie pokoj w fajnym hotelu , a do tego widok, o jakim moglibyscie tylko snic.
Miasteczko Vang Viang polozone jest na plaskowyzu pomiedzy wapiennymi szczytami przypominajacymi Pieniny na sterydach. Oczywiscie znacznie od Pienin rozni je szata roslinna. O faunie raczej trudno tu mowic - chyba wszystko, co zylo tu kiedys dziko zostalo pozarte w czasach rzadow ortodoksyjnej partii komunistycznej.
Najwiekszym jednak skarbem tych okolic jest krystalicznie czysta woda - potoki, zrodla, rzeki, jeziorka i oczka wodne - cudowna gorska woda o przepieknej niebieskiej barwie i temperaturze wahajacej sie od 20 do 25-6 st C. Pamietacie ile razy chodziliscie po tatrach, czy Alpach, czy tez gorach Norwegii.w czasie upalnych dni? Jak bardzo mielibyscie ochote wejsc wtedy do jednego z tych przeuroczych potokow? Zwykle jednak 1 sekundowy kontakt dloni z taka woda skutecznie ostudza nasze zapaly. Tu jednak jest zupelnie inaczej. Ta woda zaprasza , wola. Po chwili wskakujecie do niej z jakies parometrowej skalki krzyczac glosno "to lepsze niz seeeee....!" Koncowki juz wypowiedziec nie zdazyliscie, bo jestescie juz pod woda :D
By moc w pelni rozkoszowac sie okolicami koniecznie nalezy wynajac motor (naprawde tanich wypozyczalni jest w miasteczku co niemiara), lub rower ( ale jesli taki wlasnie pojazd, do upewnijcie sie jeszcze na dlugo przed wyjazdem do Laosu, ze wasza kondycja bedzie on pair z gorzystym terenem.