Nie jest łatwo dojechać do lodowca, gdy jest się w Norwegii. Główną przyczyną, która to opóźnia są krajobrazy, jakie co chwilę inne ukazują nam się zza okna samochodu. Praktycznie tak naprawdę to Norwegię powinno zwiedzać się ...pieszo. Tak pieszo, z plecakiem na plecach i kijkami treakingowymi w rękach. Jesteśmy bardzo niecierpliwi, chcemy już być na miejscu przy największym lodowcu Europy. Wyprawa na niego była planowana szczególnie drobiazgowo. Ze względu na jego wielkość wybraliśmy jeden z jego jęzorów o nazwie - Briksdalsbreen. Niecierpliwość nasza - pasażerów samochodu sięga zenitu. W końcówce trasy zaczęliśmy "tupać" nogami", dając do zrozumienia kierowcy, żeby: szybciej, szybciej... . W końcu dotarliśmy do parkingu, który usytuowany jest niby pod lodowcem. Okazało się, żeby to "niby" to jeszcze ok. 45 min marszu ku niemu. Zdecydowaliśmy się pojechać norweskim "melexem". To co zobaczyliśmy na szlaku ku lodowcowi, przeszło nasze najśmielsze oczekiwania. Już od samego początku zostajemy oszołomieni widokami. Głowa chodzi jak pociągana za sznurek, a to w prawo, a to w lewo. Migawki aparatów się "zagrzały". od "pstryków". Dociera do nas świadomość, że chyba jesteśmy w raju. Im bardziej w głąb szlaku, tym piękniej. Jedziemy wzdłuż potężnego potoku, który tworzy woda w topniejącego lodowca. Nagle w oddali widzimy coś jakby...dym ? To wodospad z grupy najsłynniejszych w Norwegii. Nazywa się Kleivafossen. Podjeżdżamy bliżej. Dostrzegamy najsłynniejszy most w Norwegii, znany z prawie każdego folderu, który jest przerzucony nad tym wodospadem. Wjeżdżamy w ogromną "parę" jaka tworzy spadająca woda. Wystarczyłaby minuta postoju w niej, a przemoklibyśmy do "suchej nitki".. Pstrykamy zdjęcia w tempie, by chronić obiektyw przed "parą". Po drodze mijamy inne zachwycające swym pięknem wodospady. Jesteśmy zachwyceni urokiem tego miejsca. Pogoda nad wyraz sprzyja. Świeci słońce. Dzień jak na Norwegię i to w bezpośredniej okolicy lodowca jest upalny. Jedziemy i idziemy z uśmiechem na ustach, w pełni zadowolenia w oczekiwaniu na zobaczenie czegoś niezwykłego.